Eugeniusz

 Imię ma po słynnym Bodo. Choć nigdy nie doświadczyłam tej cudownej bohemy Warszawskiej z lat 30tych, a wyprowadziłam się z niej mając zaledwie jakieś 20lat to im starsza jestem, z tym większym myślę o niej sentymentem.

Wychowałam się w bardzo starym domu jednorodzinnym na ul. Bołtucia 22 w Łomiankach. Moja babcia była eteryczną kobietą o porcelanowej skórze. Kochała kolor niebieski a w rodzinnej kamienicy na Bielanach, w suterenie prowadziła wytwórnie opakowań z tektury. Warszawianka od pokoleń. Dziadek zaś literat uwielbiał być lwem salonowym. Brydżowe czwartki w naszym domu to opary papierosów i koniaku. Tak, w tamtych czasach poznałam smak kawioru. Bo gośćmi byli dziennikarze, lekarze i śmietanka towarzyska. Ucierałam babci masło z koncentratem pomidorowym. Smarowałyśmy nim świeżutką bułkę wrocławską a na to kawior. Kiedy już wszyscy się porozchodzili do domów to w fotelach i kanapach szukałam zaginionych monet 😂. 

Na secesyjnym kredensie w kryształowej misie była zawsze mieszanka wedlowska. Nikt się wtedy nie oburzał na zawartość w niej białka 😂. 

Dziadek mimo zmieniających się czasów do samolotu zawsze wsiadał w jasnym garniturze i musze. Dopiero pod koniec życia dawał się namówić na noszenie choć po domu dresów.

To na jego maszynie do pisania, spod klawiszy której wychodziły jego książki i wiersze, powstają sygnatury moich obrazów czy rzeźb.

„Eugeniusz” to rzeźba z paper marche, gliny samoutwardzalnej i drewna. Wysoka na 30cm. Zabezpieczona lakierem matowym, sygnowana.

Licytacja od 200zł tylko dziś (poniedziałek).

Koniec 21:30:59

Należy doliczyć koszt wysyłki, zapraszam 🥰













Komentarze

Popularne posty