Powoli
Organizm totalnie domaga się zwolnienia tempa. I nie powiem, wysypianie się mnie ewidentnie ratuje. Jednak dni tak szybko uciekają a ja przyzwyczajona do zapitalania jak chomik w kołowrotku, nie umiem sobie odpuścić i pogłaskać się po głowie.
Bo lubię siebie taką przenoszącą góry i sprostującą niemożliwemu. A mam wrażenie, że działam na jednej fazie 😅. Ale dzień w dzień stawiam kroki, porządkuję myśli, staram się nie dać połknąć depresji. Nie jest łatwo, bo przyzwyczaiłam cały mój świat, że ogarnę, dam radę, pomogę, zrobię. A to ciężki bagaż zwłaszcza, że mam świadomość, że nie dając rady, odmawiając, narażam się na ocenę. Niezbyt pochlebną. A najtrudniej odmówić sobie, wytłumaczyć sobie, że świata nie zbawię. Wiadomo, jak fruwam niczym fryga i ogarniam, daję z siebie wszystko to jestem the best, podziw, szacun itp. Ludzie wtedy lgną by ogrzać się tą pozytywną energią, zarazić się”da się”. A ja czuję się za nich odpowiedzialna. Staram się aż do czasu gdy zwyczajnie nie wyrabiam, baterie się kończą i potem kleję siebie z kawałków, hoduję nowe piórka, otrzepuję kurz.
Całe życie jak feniks z popiołów…podobno wrażliwce i artyści tak mają. A co robiłam?
Troszkę popchnęłam do przodu dekorację z karpiem. Może i bez sensu skoro już za chwilę wszyscy będą po świętach 😂 ale to praca na której bardzo mi zależało by ją stworzyć. I już widzę, że lodówka do przemalowania 😂. Będzie jeszcze radio i insze niuanse. Daję sobie na to zwyczajnie czas. Nie ciśnieniuję. Co jeszcze?
Szykowałam aniołki. Tak, im jestem starsza tym bardziej kocham unplugged’owe rozwiązania i zgrubnie dłutem a potem szlif ręczny. Zanim jednak tak zeżarte przez kołatki aniołki trafią do wykończenia, wrzucam je na 3 zdrowaśki do pieca na 180stopni… Oto Anielki:
Niestety z 10 sztuk przetrwało 5 przy czy jednego musiałam kleić 🤷🏻♀️. No ale nie darowałabym sobie, gdyby komuś w meblach z ikei rozgościły się drewnojady 😉.Skończyłam też rzeźbić brakujący dekor do zmniejszonych do ozdobnego panelu, drzwi starej szafy. Szafa niestety nie jest jakimś rękodzielniczym antykiem co stwierdzam po wykończeniu sosny mazerunkiem a la dąb i pieczątce. Pewnie dekor wyrzeźbiłam w starszym nawet drewnie 😂.
Łypie na mnie jeszcze nie dokończony od chyba października obraz ale teraz muszę na cito ozdobić świeczniki, które córa chce sprezentować, ostrzyc męża (byłam przez rok fryzjerką w innym życiu 😉) i spakować przetwory do obdarowywania.
Dobrej nocy 🙂








Komentarze
Prześlij komentarz